Zbyt mało mnie
by z kimkolwiek dzielić
choćby na dwie połówki jabłka
przelewam się przez życie
jak trucizna nie przelewa się w gardle
czasem spalam wstyd
w pustej szklance
gdzie już tylko
wstydliwe odciski palców
tragiczną agonią skręcają duszę
zło kończy się tam
gdzie moje palce
przestają żądać
a nocą kwitną
dziecięce instynkty
by na bezdechu
zapaść się w płucach
jestem wyszarpaną kartką
kolejnej bezcelowej modlitwy
śmiertelnikiem
pokus tysiąca i jednej nocy
daj mi nóż
a ja
poddam się
tęsknocie w moich oczach
noszę przecież pod skórą
jeszcze wiele grzechów