Kiedy z powiek spłynie sen,
patrzy w okno : czy już dzień? .
Jedną nogę, drugą nogę,
z trudem stawia na podłogę.
Dzień jest długi , już od rana
strasznie bolą mnie kolana! .
I kręgosłup pobolewa,
nawet jeść się odechciewa.
Sześć parówek zgrzeje w wodzie.
Chyba mi to nie zaszkodzi?
Może jeszcze na dokładkę
deserową czekoladkę.
Gdy posili się troszeczkę,
przed dom wyjdzie na ławeczkę.
Kiedy z trudem na niej usiadł,
musi wracać - bo nie siusiał.
Znów wysiłek , schody cztery.
Gdzie ten kibel do cholery. ! ?
Zdążył na czas, wyszedł lżejszy.
Czy weselszy? Nie- smutniejszy !
Czym się smuci?
Dla zasady – bo inaczej nie da rady! !